Dojechałam rowerem z Gdańska na granicę z Rosją. Odkryłam mniej znane oblicze Mierzei Wiślanej
Wycieczek i wypraw rowerowych wzdłuż polskiego wybrzeża mam za sobą kilka. Przemierzałam już trasę z Pucka na Hel, z Gdyni do Gdańska przez Sopot czy ze Świnoujścia do Gdyni. To daje łącznie ponad 500 km, które pozwalały cieszyć się pięknymi widokami, bliskością morza i lasów. Ostatnio przyszła pora na jeszcze nieeksplorowany przeze mnie fragment drogi.
Za cel obrałam sobie miejscowość wysuniętą najdalej na wschód nad polskim morzem, czyli Krynicę Morską. Za nią mamy już tylko jednostkę administracyjną Rosji, czyli jej Obwód Kaliningradzki, nazywany dziś Królewieckim. Postanowiłam dotrzeć aż pod samą granicę oraz sprawdzić, jakie atrakcje skrywa w sobie miejscowość, której symbolem są dziki.
Odkryłam, że w Krynicy Morskiej można poczuć się magicznie, niczym na Helu – tam wodą otoczeni jesteśmy niemal z każdej strony. Podobnie jak na Półwyspie tu też nie będziemy narzekać na brak terenów leśnych czy dużych plaż. W całej tej potędze natury da się jednocześnie odnaleźć spokój i magię. Szybko zwróciłam uwagę, że oczy chcą patrzeć niemal w każdą stronę, ale mój wzrok najbardziej przykuła woda.
Krynica Morska. Nad morzem i zalewem jednocześnie
Nad polskim wybrzeżem jest co najmniej kilka takich miejscowości, gdzie jednego dnia można wypoczywać nad morzem, a drugiego nad innym mniejszym zbiornikiem wodnym. Tak jest chociażby w Mielnie. Choć większość osób kojarzy je wyłącznie z imprezami, w mojej głowie miasto to przywołuje piękne wspomnienie o odpoczynku pomiędzy pięknym jeziorem Jamno a Bałtykiem. Podobnie może być też np. na Wyspie Sobieszewskiej, gdzie z kolei znajdujemy się między Martwą Wisłą a Zatoką Gdańską. Tego typu miejsca zawsze mają w sobie coś wyjątkowego i – dla mnie – w jakimś sensie wygrywają z tymi, z których nad jezioro czy rzekę mamy daleko.
Miejscem, które ma nie tylko dostęp do morza, ale też do innego zbiornika wodnego, jest właśnie Krynica Morska. Poza Bałtykiem widzimy tam Zalew Wiślany o imponującym rozmiarze. Samo miasto, choć nieduże, w pewnym sensie podzielone jest na kilka części. Tą najbardziej popularną i rozchwytywaną jest ścisłe centrum. To właśnie w nim znajdujemy wejścia na strzeżone plaże, stragany, sklepy, liczne restauracje, park rozrywki, dworzec autobusowy czy molo i przystań nad Zalewem Wiślanym.
Najwięcej turystów w centrum zaobserwujemy późnym popołudniem i wieczorem – po zakończeniu plażowania wszyscy tłumnie ruszają m.in. do punktów gastronomicznych. To zjawisko może być denerwujące – zwłaszcza dla osób szukających nad morzem głównie spokoju i ciszy – jednak w takich chwilach można udać się w mniej zatłoczone części Krynicy, których nie brakuje.
Tutaj odnajdziesz spokój. Mniej zatłoczone części miasta
Ciekawą częścią miasta są Piaski. Mowa tu o okolicy o wiele spokojniejszej niż centrum – choć nadal znajdziemy tam kilka restauracji z lokalnymi przysmakami czy sklepy z wędzonymi rybami. Ponadto ważnym miejscem jest pole namiotowe Camping 182 znajdujące się niemal tuż nad zalewem. W pobliżu zobaczymy port rybacki, a nieco dalej Bezleśną Szarą Wydmę.
Wejścia na plażę w tej okolicy nie są zbyt oblegane. Polecić mogę to o numerze 5, gdzie znajduje się tzw. Przystań Rybacka Piaski. Niedaleko jest też strzeżony parking dla osób przyjeżdżających tam samochodami. Co ważne z tej lokalizacji bardzo blisko już do kolejnego ciekawego punktu, jakim jest granica Polski z Rosją.
Nie mogłabym nie zwrócić uwagi na jeszcze jedną część miasta – moim zdaniem zdecydowanie najbardziej dziką i spokojną – czyli Przebrno. Tam znajdziecie punkty noclegowe w zacisznej przestrzeni, gdzie otoczeni jesteście wyłącznie polami i lasem. Na trawach pasą się krowy, konie, a kury mają swój specjalny kolorowy kurnik. Wyjątkowe są wszechobecna cisza i zieleń.
W dzielnicy Przebrno znajdziecie też piękną, dużą i pustą plażę bez tłumów. Prowadzi do niej ścieżka leśna, która przecina się z kultową trasą rowerową R10. Po niemalże chwili jazdy znajdujemy się na trasie, która non stop wiedzie wzdłuż morza – możecie je obserwować, jadąc. Z tej okolicy do centrum jest około 6 km, co daje 20 minut jazdy rowerem i tylko 10 minut jazdy samochodem. Można też zrobić sobie ponadgodzinny spacer przez las, jednak trzeba mieć na uwadze grasujące w Krynicy dziki.
To zobaczysz w centrum
W samym centrum Krynicy warto zwiedzić co najmniej kilka lokalnych atrakcji. Wrażenie robią wspomniane już molo nad Zalewem i port jachtowy. Uwagi warta jest też latarnia morska — położona jest w pięknej leśnej okolicy, ale bardzo blisko plaży. Bez problemu da się wejść na górę i podziwiać widoki. Ponadto ciekawym elementem jest tzw. ławeczka zakochanych, przy której a pary często zatrzymują się, by zrobić sobie wspólne zdjęcia. Znajduje się ona tuż nad samym morzem na Promenadzie Nadmorskiej.
Uwadze nie umykają pomniki dzików, które są symbolem tego miasta. Można także udać się na punkty widokowe o nazwie Wielbłądzi Garb i Góra Pirata. Poza tym każde wejście na plaże jest na swój sposób wyjątkowe i da się znaleźć punkty, w których wypoczniemy w spokoju. Dla rodzin z dziećmi hitem będzie m.in. dom do góry nogami czy Lunapark.
Z Gdańska do Krynicy Morskiej rowerem
Nie tylko sama Krynica Morska jest klimatyczna, ale też trasa, która do niej prowadzi. Jadąc na miejsce z Gdańska, mamy okazję zobaczyć chociażby słynny Przekop Mierzei Wiślanej, czyli nowy kanał łączący drogą morską Zalew Wiślany z Zatoką Gdańską. Dzięki niemu podróżowanie tamtejszymi rejonami jest o wiele łatwiejsze i szybsze. Turyści zatrzymują się, by podziwiać widoki i robić zdjęcia. To niejedyna atrakcja, która czeka po drodze, bo wcześniej jest wspominana już przeze mnie przeprawa promowa.
Zaczynając swoją rowerową przygodę nad morzem, wyruszyłam spod Dworca Głównego w Gdańsku i jechałam w kierunku Sobieszewa. Wcześniej trzeba było zaplanować dojazd na miejsce z Warszawy pociągiem z rowerem, ale to okazało się łatwiejsze, niż można by przypuszczać. W tej kwestii świetnie sprawdzają się Koleje Mazowieckie i ich „Słoneczny” – w sezonie łatwo znaleźć tam wolne miejsce, nawet planując wyjazd na ostatni moment. Cena biletów też jest niska, a za rower się nie dopłaca.
Tak więc rowerem najlepiej udać się w kierunku Wyspy Sobieszewskiej trasą R10. Początkowo trzeba przeprawić się chwilę przez centrum, ale później jest już coraz lepiej, a co najważniejsze można liczyć na miejskie ścieżki rowerowe. To właśnie na wyspie w Świbnie znajduje się słynny prom, który przewozi turystów na drugą stronę Wisły – do Mikoszewa. Bilety kupuje się na samym statku, bez problemu można wjechać jednośladem, a także samochodem. Przeprawa odbywa się co pół godziny, zajmuje dosłownie moment i odbywa się bardzo spokojnie. Po dobiciu do brzegu wjeżdżamy rowerem na Szlak Bursztynowy.
Aż do samej Krynicy Morskiej można jechać przed siebie drogą numer 501. Jest asfaltowa i w godzinach wczesnoporannych mało ruchliwa. Na niektórych odcinkach da się też wjechać do lasu i poruszać równolegle szlakiem R10, jednak ja wybrałam te pierwszą opcję. Choć od czasu do czasu omijały mnie samochody, jechało się bardzo wygodnie. Po drodze mijamy Jantar, Junoszyno, Stegnę, Sztutowo i Kąty Rybackie. Na koniec pozostaje przejazd przez Most Południowy im. Jerzego Wilka i jesteśmy w pierwszej części Krynicy. Przejazd powinien zająć od 3,5 do 5 godzin, w zależności od narzuconego tempa i ilości postojów po drodze.
Dojechałam pod granicę Polski z Rosją
Choć jak wspominałam na samym początku pokonanie rowerem trasy Gdańsk — Krynica Morska to około 60 km, to mowa tu o odległości do ścisłego centrum miasta. Jeśli chcemy udać się aż pod granicę polsko-rosyjską, musimy doliczyć jeszcze około 15 km, co daje dodatkowo niecałą godzinę jazdy. Tu polecam wybór trasy R10 z okolic Przebrna aż do końca – to jeden z najpiękniejszych fragmentów tego Euro Velo na całym polskim wybrzeżu. Jedziemy pomiędzy morzem a lasem piękną ścieżką gwarantującą magiczne widoki. Gdzieś w połowie drogi wjeżdżamy już wyłącznie w las i w ten sposób jedziemy aż do samego wejścia na plażę numer 1 oraz pod przejście graniczne. Wadą dla rowerzystów będą liczne przewyższenia. Niestety w tym mieście trzeba być na nie przygotowanym.
Jak było na miejscu? Na pewno nie tak kolorowo i tłoczno, jak w Świnoujściu pod granicą z Niemcami, ale turystów też nie brakowało. Oczywiście obowiązywał zakaz przejścia na rosyjską stronę, a porządku strzegli strażnicy. Tam jeszcze bardziej niż kiedykolwiek indziej można poczuć chłód stosunków między nami a naszym wschodnim sąsiadem. Jest szaro i bardzo poważnie.
Na miejscu zrobisz sobie zdjęcie, a zaraz potem możesz pójść odpocząć bezpośrednio nad morze. Plaża jest rozległa i nieoblegana. Na koniec pozostaje wrócić do centrum Krynicy tą samą drogą, albo dojechać lasem do wejścia plażowego numer 5 i przy parkingu kierować się w górę w kierunku wyjścia do ulicy Gdańskiej (501). Tam zobaczymy klimatyczny kościółek, kawiarnię i restaurację. Będziemy w części Piaski. Z niej już asfaltową drogą możemy jechać z powrotem aż do centrum miasta. Podczas podróży z każdej strony otoczeni będziemy lasem.